Jestem zdania, że Święta rządzą się swoimi prawami. Nie da się po prostu się nie da, nie zjeść tego świątecznego jajka. Nie skosztować babcinego serniczka. Nie jeść i nie tęsknić do sałatki jarzynowej z kupą majonezu !

 

 

Jeśli Twoje żywienie to styl życia, a nie dieta…

Na co dzień starasz się nie przejadać, rezygnujesz z wszystkiego co niezdrowe. Suto zakrapiane alkoholem imprezy Cię nie bawią. Od fastfoodowych budek trzymasz się z daleka.

Nie przygotowujesz się do zawodów/ startów sportowych. W takim przypadku możesz śmiało jeść te domowe, rodzinne pyszności. Po świętach 2-3 treningi będą w stanie „wyzerować” te kilka dni cheatowania. Powrót do codziennych nawyków po kilku dniach sprawi, że o świątecznym obżarstwie szybko zapomnisz i nie odbije się ono na Twoim zdrowiu i figurze. Seriously. Nie umrzesz od ciąży spożywczej.

 

Wychilluj w końcu…

Nie licz kalorii. Wytłumacz cioci przy stole, że nie warto psuć sobie humoru stwierdzeniami typu: „miałam być na diecie..ile to kalorii…ale będę gruba”.

 

Święta to idealny moment, by zatrzymać się choć na 10 minut i pomyśleć. Zrobić coś inaczej, zastanowić się nad swoim życiem…

Ja zawsze zastanawiam się na jakich polach ostatnio nawaliłam. Że za mało spotykałam się z przyjaciółką, bo treningi..Że za mało czytałam książek dla rozrywki, bo uczelniane podręczniki. Że nie pamiętam kiedy ostatnio przesłuchałam całą płytę, odkryłam nowy zajebisty zespół.

Święta to idealny moment, żeby upiec ciasto….

Dla kogoś. Zapomnieć o kaloriach. Zaparzyć herbatę i usiąść z kubkiem w ręku i skupić się na rozmowie. Wziąć za rękę i iść na spacer. Bez telefonu, bez celu, bez pieniędzy.

Święta bez tej całej kulinarnej otoczki są jak kawa bez mleka – można ale po co ?

 

Komentarze: