Cały czas pokutuje w Polsce przekonanie, że kobieta trenująca w ciąży to niekoniecznie dobry pomysł, a przecież „ciąża to nie choroba”, a cudowny stan ( pomimo różnych nieprzyjemnych dolegliwości;)

Jako, że temat ,dzięki Kobietom z którymi współpracuję na treningach  ,stał mi się bliski postanowiłam puścić pytanie w świat na FP Co Dziś Na Trening ; „czy jesteście aktywne w ciąży?”, a odpowiedzi Czytelniczek bloga przeszły moje najśmielsze oczekiwania !

Super dziewczyny, że to robicie! Że rozmawiacie z lekarzami, nie boicie się wyjść poza schematy i potraficie rozsądnie słuchać własnego ciała !

A wszystkim tym którym już na usta cisną się słowa : ” ale jak to tak ??!!” , odpowiem : TRENING W CIĄŻY TO SPRAWA BARDZO INDYWIDUALNA.

Na pierwszy ogień historia Ewy, kubek herbaty i czytamy 😉

 

„Może zacznę od tego że od 15 lat jestem instruktorem fitness i zawsze byłam aktywna osobą jednak dopiero od niedawna bo od ok. 2 lat kettle skradły moje serce i stały się świetnym dodatkiem do tego co robiłam przez całe życie.

Starałam się trenować dwa, trzy razy w tygodniu (ze względu na dwa etaty), były też dłuższe przerwy, ale nie miałam większego problemu z powrotem do formy. Tak naprawdę najlepszą formę złapałam tuż przed ciążą a w zasadzie na początku ciąży o której nie wiedziałam… zaczęły padać pierwsze rekordy i to beż większego wysiłku tzn. wiem ile normalnie musiałabym pracować na TGU 24, długo nie było progresu ani w Tureckim Wstawaniu ani w Military Press aż tu nagle maksy same idą! Pomyślałam super! Mój narzeczony sam mnie zaczął motywować żebym jednak poświęciła chwile, ale podeszła do programu Top Team Polska. W sumie czemu nie . I to właśnie wtedy rozwiązała się cała tajemnica .Byłam już przy końcu 7 tygodnia ciąży… a ja cały czas na najwyższych obrotach!

Jak zwykle w takich sytuacjach wszystkie ciężary na bok jednak czułam że moje ciało może sobie pozwolić na trochę więcej…Nie wiem… to się po prostu czuje! Lekarz oczywiście profilaktycznie odradził wszelkiego rodzaju dźwigania, ale jak usłyszał co robiłam już będąc w ciąży i przed i że czuje się w niej bardzo dobrze powiedział żebym absolutnie nie rezygnowała z ćwiczeń ale osobiście z kettlami zaczekała do drugiego trymestru. Oczywiście nie czekałam, zakupiłam sobie kettla 4kg i dwa razy w tygodniu robiłam sobie trening siłowy (oczywiście jak dobrze się czułam, w momencie kiedy miałam słabszy dzień odpoczywałam. Nic na siłę.) Trening ograniczał się do kombinacji 3 serie(max. do 5 powtórzeń) martwe ciągi, swingi, clean i press. Nie chciałam przesadzać, ale nie potrafiłam  też wyeliminować całkowicie kettli. Po treningach czułam się dobrze, kręgosłup rewelacja jednak mimo wszystko musiałam się nauczyć już troszkę innej pracy ponieważ starałam się jak najbardziej izolować mięśnie brzucha których już nie chciałam bardziej wzmacniać.

I tak jechałam do 15-16 tygodnia kiedy to dostałam zielone światło od mojego lekarza na większy ciężar. Pozwolił mi wejść na 8-10 kilo jednak zaznaczył żebym pamiętała że to ciało samo zweryfikuje czy kettle będą mi służyły czy też nie. Świadomy trening jest najważniejszy dlatego jeżeli brzuch zaczynał się stawiać to natychmiast szło wszystko na bok. Uprzedził mnie oczywiście o tym co w tym czasie będzie się działo z moją macicą i że dźwiganie w tym okresie może być problematyczne a nawet bardzo ale podkreślił że sama jestem trenerem i ufa mi że nic na siłę nie zrobię. W zasadzie bardzo się cieszył jak przy każdej wizycie wchodziłam do gabinetu uśmiechnięta i na pytanie co słychać odpowiadałam że samo dobro.

Także od 16 tygodnia moja czwóreczka poszła do kąta i wszyscy się śmieją że mamy pierwsza zabawkę dla naszej małej a ja wskoczyłam na 8-10 kg, doszły też martwe ciągi z gryfem 15kg ale te szybko wyeliminowałam… za dużo. Odstawiłam też swingi też mi się za bardzo spinało ciało ,a w rezultacie wieczorem nogi w górze i nospa. Zostałam przy dwóch treningach tygodniowo, clean, press 3 serie do 5 czasami dwie serie do 5, dołożyłam sobie jeszcze snache, ale to jak naprawdę czułam że mogę  .

Aktualnie kończę 26 tydzień i nadal jestem aktywna, prowadzę treningi, robię trening siłowy dwa razy w tygodniu jednak już spokojniej i włączyłam jeszcze dwa razy w tygodniu basen. Moje ciało niewiele się zmieniło poza cudownie rosnącym brzuszkiem, waga idzie do góry, ale w dalszym ciągu będąc w 6 miesiącu ważę mniej niż rok temu (przed ciążą schudłam 12 kilo). Myślę że bez ćwiczeń na samym racjonalnym odżywianiu bym tego nie zrobiła. Co więcej dzięki kettlom w dalszym ciągu widzę swoje mięśnie i nic nie poszło na marne!

Myślę że to właśnie dzięki nim mam bardzo dobrze przygotowane ciało, jest wzmocnione i nie mam żadnych dolegliwości bólowych a najmłodsza już nie jestem bo 32 lata to jest jeden z ostatnich  dzwonków  na ciąże . Myślę że wszystko przede mną, ale jestem bardzo dobrej myśli! Tym bardziej jeśli chodzi o powrót do formy po ciąży! Ciało pamięta i nawet jeśli miało by to potrwać chwilkę dłużej to wiem że wrócę i zrobię to co zaczęłam przed ciążą czyli Top Team!

Jeśli chodzi o współpracę z lekarzem to widzę że podchodzą do tematu bardzo ostrożnie, w czasach gdzie dochodzi do tylu  poronień boją się wprost powiedzieć że spokojnie można kontynuować treningi a nie daj Boże już siłowe ( w ósmym tygodniu leciałam na największych moich ciężarach i nie poroniłam, do tego czasu wcale nie leżałam tylko też ćwiczyłam… a mimo wszystko obeszło się póki co bez komplikacji, bez krwiaków, bez plamień… wszystko książkowo).

Mój lekarz sam jest czynnym sportowcem a jednak podchodził do tematu baaaardzo ostrożnie. Chwilowo z racji przygotowań do drugiego stopnia egzaminu zawodowego musiałam zmienić lekarza a obecny nie chce nawet słyszeć że coś dźwigam więc… Przez ten czas obserwowałam swoje ciało i wiem jak się czułam jak odstawiałam kettle bo np. potrafiłam się zamknąć pod pierzyną na tydzień i nie wychodziłam z domu… ból w lędźwiach, pojawiły się pierwsze żyłki na nogach… a wystarczyły dwa treningi i czułam się lepiej .

Poza tym liczy się nie tylko ciało i to jak się czułam fizycznie ale też psychicznie J Dodawało mi to dużo sił J Tak naprawdę każda z nas jest inna i każda ciąża też, nie ukrywam że wszystkie matki na sali łapały się za głowę widząc mnie z kettlami a ja wiedziałam że moje ciało tego potrzebuje, że nic się złego nie stanie… nie wiem jak mam to opisać po prostu tak czułam.

Z resztą Marcel (mój narzeczony i instruktor Strong First 1) też był zdania że powinnam ćwiczyć i mam w nim ogromne wsparcie bo nikt tak jak on nie motywował mnie do pracy nad sobą i naszym maleństwem. Kiedy trzeba wyciągał z łóżka na trening, ale kiedy widział że za dużo też potrafił wyjąć kettla z ręki. A to jest ważne! ”

 

Już za tydzień kolejna historia z dodatkową porcją wiedzy o treningu w ciąży !

 

Komentarze: